poniedziałek, 29 września 2014

niedziela, 28 września 2014

kosz

Przez ostatnie dwa tygodnie dość dużo tworzyłam, to koszyczek po truskawkach,szkoda mi było wyrzucić

.

piątek, 26 września 2014

Wyrok odroczony

Hura...Hura...Hura... WYROK ODROCZONY.Dziś o 5 rano pojechałam do Gliwic do Instytutu Onkologi ,bo przyszły moje wyniki z  histopatologii. Własnie z tamtąd wróciłam   i dowiedziałam że NIE mam raka.Tak się ucieszyłam że aż siostry zaczęły się śmiać z mojej reakcji kiedy lekarz mi to oznajmił,Ale wierzcie mi to były najgorsze dwa tygodnie w moim życiu,nie mogłam sobie znaleźć miejsca, na niczym się skupić, w projektach które tworzyłam popełniałam podstawowe błędy, nie mogłam spać, jeść.Ale na razie jest wszystko ok ,teraz jestem pod stałą opieką onkologa więc wszystko będzie już dobrze.Jak tylko wróciłam usiadłam do komputera aby Wam o tym napisać i pochwalić się że jeszcze trochę pożyję.

wtorek, 23 września 2014

Pojemniki na kawę

Zrobiłam też sobie pojemniki na kawę rozpuszczalną i zwykłą ale   już ich nie mam podarowałam Panią z sali szpitalnej.




czwartek, 18 września 2014

wtorek, 16 września 2014

Dla Bożeny

Przed wyjazdem do szpitala dużo robiłam ale nie zdążyłam  opublikować .Dla Bożeny robiłam 80 zaproszeń 100 winietek do ciastek,100 do kołacza,120 zawieszek na wódkę.Niestety w ferworze pracy zdjęcia zrobiłam tylko zaproszeń i numerków na stoliki i takich winietek na stół w kształcie kartki sztalugowej po niemiecku i bawarsku ,bo one pojechały do Bawarii gdzie pracuje Bożena na stoły z poczęstunkiem



niedziela, 14 września 2014

obdarowana

 W piątek wzięto mi wycinek do badania historiografii ,czekają mnie najgorsze 3 tygodnie w życiu w oczekiwaniu na wynik.Postanowiłam jednak że co ma być to będzie i aby ciągle nie myśleć postanowiłam tworzyć.Ale najpierw pochwalę się prezentem jaki otrzymałam od Doroty z Artpompowni.

poniedziałek, 1 września 2014

Po przerwie

Długo mnie nie było,ale już troszkę doszłam do siebie więc mogę napisać co mnie tak zatrzymało.Zrobiłam jeszcze przed wyjazdem parę rzeczy ,ale nie zdążyłam je wrzucić na bloga,zrobię to jak się troszkę uspokoję.Ale po kolei. Pod koniec lipca dostałam nareszcie wezwanie do śląskiego szpitala reumatologicznego w Ustroniu i tu normalnie napisałabym że jak co roku,ale tym razem nie było jak co roku bo kasa chorych nie chce płacić i czekałam 3 lata i 7 miesięcy w sumie przez ten czas można być już usztywnionym jak manekin ale ich to nie obchodzi widocznie panie i panowie biurokraci nie mają nikogo w rodzinie z RZS.Tym razem pojechałam latam i nawet się ucieszyłam że pochodzę a raczej pojeżdżę troszkę po Ustroniu bo latem się tu troszkę dzieje a i nad Wisłą można pospacerować.No i pojeździłam, do południa słońce a ja na zabiegach a popołudniu jak już  byłam wolna to deszcz, ale co się naczytałam to się naczytałam przynajmniej nadrobiłam wszystkie zaległości.I tak minął pierwszy tydzień,pod koniec którego poszłam na konsultacje do chirurga- ortopedy.Gadał i gadał mi do słowa nie dał dość.Wreszcie zrozumiałam co mówi ale doznałam szoku i nie bardzo wiedziałam czy dobrze słyszę, więc mu bezczelnie przerwałam i zapytałam czy ja dobrze rozumiem: że muszę mieć na cito endoprotezę kolanową i biodrową ale jest bardzo duża kolejka oni maja prawo mnie przesunąć na sam początek kolejki i zrobią to pod warunkiem że poszukam sobie chirurga ogólnego który mi amputuje prawą stopę.Nie wytrzymałam i pytając go na h.j mi te enda jak nie będę miała stopy ? uciekłam do pokoju.Przepłakałam całą sobotę i całą noc, w niedziele była piękna pogoda więc poszłam do miasta i obżarłam się owocami z bitą śmietaną ale taką prawdziwą ubijaną ręcznie/mikserem/ a nie z automatu, zresztą po tym co usłyszałam to się codziennie nią obżerałam mimo mojej cukrzycy bo myślałam że i tak nic gorszego mnie już nie spotka i jakże się pomyliłam.W poniedziałek po wizycie u tego ortopedy mój lekarz poradził mi bym sobie poszukała innego lekarza i z nim się skonsultowała dał mi nawet namiary na ortopedę który tu wcześniej pracował i zrobił mi większość z moich 19 operacji.Ale nie zdążyłam do niego jeszcze dojechać bo spotkało mnie jeszcze coś gorszego.Pod koniec pobytu ukruszył mi  się ząb i tak mnie charatał po języku że myślałam że mi spuchł ale kiedy popatrzyłam w lustro zobaczyłam pod językiem dużą siną zaropiałą kulę.Po powrocie do domu poszłam do  dentysty ale pani doktor wysłała mnie na prześwietlenie i  do chirurga szczękowego bo bała się tego dotykać. Lekarz owszem zęba usunął ale ponieważ mu się ta kula bardzo nie podobała dał mi skierowanie do Instytutu Onkologii w Gliwicach.Dziś mam się tam zarejestrować.Bardzo się boję,trzyjcie za mnie kciuki.Pa